Yakuza: Like a Dragon
Sztab VVeteranów
Tytuł: Yakuza: Like a Dragon
Producent: Ryu ga Gotoku Studio
Dystrybutor:
Gatunek: turowa/RPG
Premiera Pl: 0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Yakuza: Like a Dragon
Producent: Ryu ga Gotoku Studio
Dystrybutor:
Gatunek: turowa/RPG
Premiera Pl: 0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
GALERIA SCREENÓW
Naszego nowego głównego bohatera poznajemy w trakcie ostatniego dnia minionego tysiąclecia (wedle gregoriańskiej notacji) jako młodego człowieka i szeregowego członka pomniejszej „rodziny” zrzeszonej w – czołowym wówczas – klanie Tojo, mniej czy bardziej dosłownie wycierającego chodniki Kamurocho, choć jak nas przyzwyczaili autorzy, nieraz uświadczymy jeszcze dalej posunięte retrospekcje. W nowy wiek wkraczamy jednak bynajmniej nie z przytupem, lecz zarzutem morderstwa i wyrokiem opiewającym na kilkanaście lat. Po odbyciu kary ku swemu zaskoczeniu odkrywamy jednak, że nikt na nas nie czeka, mało tego, ledwo ocieramy się o śmierć i trafiamy – dosłownie – na śmietnik w Jokohamie, gdzie musimy rozpocząć nasze życie od nowa pod niemal każdym względem.
Drugą największą rewolucją – poniekąd zresztą wysuwającą się na pierwszy plan – jest dość radykalna zmiana mechaniki rozgrywki. O ile bowiem cała seria dotychczas w znacznej mierze miała charakter zręcznościowy i wysoce pożądane były umiejętności właściwe dla różnorakich bijatyk, o tyle w przypadku Like a Dragon mamy właściwie do czynienia z (japońskim) role-play’em (a niniejszy tekst śmiało mógłby zostać opublikowany na łamach naszego siostrzanego serwisu). Dość powiedzieć, że walki rozgrywają się w trybie turowym, gromadzimy (czteroosobową) drużyną, której skład możemy dość swobodnie zmieniać, podobnie jak klasy postaci. Jedni gracze uznają, że to zupełne sprzeniewierzenie się tradycjom serii, inni stwierdzą, iż to niekoniecznie jest to, co lubią, jeszcze inni zakrzykną na uszczerbek na realizmie, ale… w istocie całość całkiem godnie się sprawdza, a mechanika jest godna czołowych (j)RPG-ów.
Drugą największą rewolucją – poniekąd zresztą wysuwającą się na pierwszy plan – jest dość radykalna zmiana mechaniki rozgrywki. O ile bowiem cała seria dotychczas w znacznej mierze miała charakter zręcznościowy i wysoce pożądane były umiejętności właściwe dla różnorakich bijatyk, o tyle w przypadku Like a Dragon mamy właściwie do czynienia z (japońskim) role-play’em (a niniejszy tekst śmiało mógłby zostać opublikowany na łamach naszego siostrzanego serwisu). Dość powiedzieć, że walki rozgrywają się w trybie turowym, gromadzimy (czteroosobową) drużyną, której skład możemy dość swobodnie zmieniać, podobnie jak klasy postaci. Jedni gracze uznają, że to zupełne sprzeniewierzenie się tradycjom serii, inni stwierdzą, iż to niekoniecznie jest to, co lubią, jeszcze inni zakrzykną na uszczerbek na realizmie, ale… w istocie całość całkiem godnie się sprawdza, a mechanika jest godna czołowych (j)RPG-ów.